Na scenie grudziądzkiego Teatru odbył się 8 listopada 2024 niesamowity koncert pod hasłem „Muzyka w ciemności”. Ta forma przekazu muzycznego była czymś niezwykłym, bo działającym na publiczność na wielu poziomach sensorycznych. Nie jest przesadą mówienie o tym w ten sposób. Po pierwsze, odbieraliśmy muzykę praktycznie w całkowitych ciemnościach. Oświetlona była tylko przestrzeń niezbędna artystom do tworzenia swojej muzyki. Po drugie, a być może najważniejsze, część widowni mogła zasiąść, a właściwie położyć się na leżakach umieszczonych bezpośrednio na scenie, tuż koło muzyków.
W ramach koncertu „Muzyki w ciemności” na scenie pojawili się Grudziądzanie – Katarzyna Biernat i jej mąż Mariusz. Są oni muzykami intuicyjnymi, grającymi na tradycyjnych instrumentach perkusyjnych, wywodzących się z duchowych tradycji Indii i Tybetu: kryształowych i stalowych misach, gongach i dzwonkach. Katarzyna Biernat na co dzień gra na nich w swoim gabinecie „Terapie Naturalne Katarzyna Biernat”, w którym zajmuje się pomaganiem ludziom w odzyskaniu zdrowia i spokoju duszy.
Muzyka duchowa, intuicyjna jest jedną z najcudowniejszych rzeczy, jaka może się przytrafić w życiu człowieka. Wydawać by się mogło, że to tylko swobodne uderzanie i pocieranie czegoś, co stoi na ziemi bądź wisi na specjalnych stelażach. Tak naprawdę jednak jest to długie obcowanie z dźwiękami wytwarzanymi przez fizyczne przedmioty, instrumenty wykonane z naturalnych surowców.
Tybetańskie gongi, misy i dzwony cieszą się zasłużoną renomą w środowiskach zajmujących się duchowością i relaksacją. Każdy, kto pojawił się w piątkowy wieczór w Centrum Kultury, mógł się o tym przekonać. Oczywiście nie każdemu te specyficzne tony pasują, nie do każdego trafiają, dlatego że nie rezonują ze wszystkimi.
Dźwięki, które wydobywają się z tych instrumentów, są zazwyczaj niskie i długie. Bliżej im do żywiołów, takich jak głucho dudniąca ziemia, skwierczący ogień, plumkająca woda czy dmuchający wiatr. Tylko część z nich słyszy się uchem. Bardzo wiele dociera do człowieka za pomocą wibracji przestrzeni i podłogi. Bardzo dobrze odczuli to ci, którzy na swoich leżakach znajdowali się na scenie. Taki występ powoduje, że człowiek zapada w medytacyjną relaksację. Niektóre z osób będących na scenie zapadły nawet w sen i te kilkadziesiąt minut mocno je odstresowało.
Koncert mis i gongów tak po prostu działa, szczególnie na osoby, które już brały w tym udział. Na początku te dźwięki mogą wydawać się niepokojące. Kiedy pojawiamy się na nim pełni napięcia, stresu i potrzeby kontroli, mogą powodować jakiś dyskomfort. Jest to jednak tylko odruch obrony naszej świadomości, która nie doświadczyła jeszcze ich ozdrawiającej mocy. Po długim czasie obcowania ze stresem i napięciem ciągle stoimy w stanie gotowości do walki. Tymczasem na takim koncercie trzeba odpuścić agresję i podejrzliwość do świata. Warto pozwolić by te dźwięki wpłynęły do nas, aby każda komórka ciała miała szansę dostać swoja porcje energii, a napięte mięśnie rozluźniły się, by krew mogła dotrzeć do miejsc pozbawionych jej odżywczych składników, w sposób naturalny, bez specjalistycznych leków.
Osobiste doświadczenia są różne, niektórzy relaksują się od razu. Wyrównuje się ich oddech, tlen dociera lepiej tam, gdzie go brakuje, a napięcie znika. Inni walczą, bronią się przed wibracjami, które docierają przez powietrze i podłożę, nie chcą wpuścić ich do wnętrza organizmu. Muzyka nie jest jednak nachalna, Katarzyna Biernat nie jest chirurgiem, nie musi robić niczego na siłę, wbrew naturze. Dźwięki dochodzą do naszych uszu, a my skupieni na kontrolowaniu własnych reakcji, zaczynamy o nich zapominać. One swoją łagodnością przenikają do nas i w pewnym momencie przestajemy walczyć i zaczynamy z nimi rezonować. Wtedy pojawia się odprężenie, energia, która przypomina dziecięcą radość, dodaje siły i wzbudza zaufanie do tej metody.
Koncert Katarzyny i Mariusza miał swoich fanów. Wiele osób zostało po tym wydarzeniu, by podejść i dowiedzieć się czegoś więcej o tych instrumentach i ich oddziaływaniu na organizm. Wiele osób pytało się o to, w jaki sposób mogą sobie za pomocą takich dźwięków pomóc. Był to bardzo relaksacyjny koncert, który spowodował, że całe piątkowe zmęczenie odeszło i pozostała tylko lekkość.